Reklama

Wiara

Fajna Msza?

Internauci polecają sobie fajne filmy, fajne restauracje, fajne miejsca na wyjazd i... fajne Msze św. Jakie są kryteria takiej „fajności”? Co się musi wydarzyć na Liturgii, żeby zasłużyła na takie miano? A przede wszystkim – skąd się w ogóle biorą takie poszukiwania?

Niedziela Ogólnopolska 37/2019, str. 22-23

[ TEMATY ]

Msza św.

©Piotr Slizewski – stock.adobe.pl

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie od dziś wiadomo, że całkiem sporą popularnością cieszą się Msze św., na których „się dzieje”, albo takie, na których „coś jest inaczej”. Taką atrakcją może być zespół muzyczny z perkusją i gitarą elektryczną, grający tak, że się wreszcie młodzieży podoba. Miejsce też może mieć znaczenie: ileż zachwytów potrafi wzbudzić Eucharystia odprawiona w otoczeniu pięknej przyrody, na ołtarzu zaaranżowanym na głazie. Albo różne dodatki specjalne. Msze św. z udziałem dzieci okraszone zestawem gier i zabaw ruchowych. Na własne oczy widziałam Eucharystię, w trakcie której można było wygrać plastikowe łyżki do mieszania sałatek – wystarczyło tylko... podać prawidłowy wynik meczu rozegranego dzień wcześniej przez lokalną drużynę koszykówki. I można by właściwie spytać: co w tym złego? Czy nie chodzi o to, żeby przyciągnąć ludzi? A skoro już się ich przyciągnęło, to przecież wypadałoby też sprawić, żeby się nie nudzili. – To nie na tym polega – tłumaczy ks. Tomasz Sałatka z komisji liturgicznej diecezji zielonogórsko-gorzowskiej. – Podstawowa zasada, o której musimy pamiętać, jest taka, że Liturgia nie jest własnością pojedynczego człowieka: ani księdza, ani osoby świeckiej.

Obowiązek i pragnienie

Reklama

No dobrze, ale skądś jednak musi się brać potrzeba „urozmaiconej” Mszy św. Gdyby ogłosić plebiscyt na najlepszą Liturgię, to czy taka zwyczajna, parafialna miałaby realną szansę wyjść na prowadzenie? – Spróbujmy trochę odwrócić nasze myślenie o Mszy św. Wiemy, że powinniśmy uczestniczyć w niej świadomie, pełnie i czynnie. Ale co to naprawdę dla nas znaczy? Mam wrażenie, że przeważnie rozumiemy to jako nasz obowiązek, zasadę do przestrzegania i tyle. Tymczasem Kościół pokazuje tutaj nie tylko obowiązek, ale również pragnienie człowieka. Człowiek wierzący chce mieć świadomość tego, w czym uczestniczy, nie chce być biernym widzem, na miarę swoich możliwości pragnie w pełni przeżywać Liturgię – podkreśla ks. Sałatka.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Skoro jednak takie jest pragnienie człowieka, czemu nie wystarcza mu zwykła Eucharystia? Bez dodatków, udziwnień, nieustannego podsycania zainteresowania. Jeśli przyjrzymy się obiektywnie naszym niedzielnym zgromadzeniom, to co wysunie się na pierwszy plan? Otóż: zbiorowe ponuractwo (nie mylić z powagą). Nic dziwnego, że później, gdy oglądamy amerykańskie seriale, w których od czasu do czasu pojawi się scena z rozśpiewanego protestanckiego nabożeństwa, myślimy z zazdrością: ci to mają fajnie. I bądźmy szczerzy – wielu z nas nie miałoby nic przeciwko Mszy św. z księdzem w roli animatora publiczności. – Zapominamy, że nasze człowieczeństwo też jest ważne. I właśnie tego zwrócenia uwagi na nasze człowieczeństwo tak naprawdę nam brakuje – mówi ks. Sałatka. – Organizowanie konkursów czy zabaw dla dzieci w trakcie Liturgii to właśnie taka próba wyjścia naprzeciw ludzkim potrzebom. To nie znaczy, że popieram sprowadzanie Liturgii do spotkań towarzyskich. W żadnym wypadku. Eucharystia nie jest miejscem na takie działania. Trzeba jednak szukać sposobów na dowartościowanie człowieczeństwa. Jeśli tego zabraknie, ludzie wypełnią sobie ten brak, wybierając Mszę św. z muzyką, która im się podoba, z fajnym księdzem, który rozda dzieciom cukierki albo przeprowadzi jakąś aktywizację.

Rozwiązanie w... przepisach

Reklama

Przyznam, że za każdym razem czułam zażenowanie, widząc mamusie wypychające swoje pociechy do tych nieszczęsnych konkursów; w powietrzu aż czuło się tę potrzebę rywalizacji i zwycięstwa (co ciekawe, nikomu jakoś wtedy nie przeszkadzało, że Msza św. trwa ponad godzinę...). Ale też nie zachwyca mnie Liturgia, podczas której nikt się nawet lekko nie uśmiechnie – przecież gdyby ktoś nagle wszedł do środka i zobaczył te zasępione twarze, miałby pełne prawo zapytać, co za straszna krzywda nam się dzieje. – Zapewniam, że Liturgia przygotowana zgodnie z przepisami jest tym, czego nam potrzeba. W Eucharystii widać poszukiwanie człowieka, widać rozwój, dynamikę, zaangażowanie. Liturgia daje takie możliwości. To się powinno zacząć jeszcze przed Mszą św. Jeśli ksiądz podejdzie do ludzi, przywita się z nimi, zapyta, co słychać, jeśli wierni zatrzymają się na chwilę przed kościołem, porozmawiają ze sobą, to nagle zacznie się zawiązywać wspólnota. Pewne potrzeby zostaną zaspokojone i już nie trzeba będzie dokładać do Liturgii elementów „zabawowych” – tłumaczy ks. Tomasz.

Tak więc miło przywitani, z uśmiechem wchodzimy do kościoła i na 45 minut zastygamy w postawie widza... Nie, to się nie sprawdza. Murowane, że zaraz zaczniemy tęsknić do jakiegoś show. – Dlatego tak ważny jest nasz czynny udział. Aktywne uczestnictwo to włączanie się w śpiew, w odpowiedzi, ale też przygotowanie modlitwy wiernych, komentarzy albo procesji z darami. Zauważmy, że tu jest sporo miejsca na naszą spontaniczność i kreatywność, na wyrażenie tego, czym żyjemy, a przy tym da się to wszystko zrobić w oparciu o przepisy liturgiczne. Zapominamy, że czynny udział świeckich w Liturgii powinien być czymś normalnym, a nie wydarzeniem od wielkiego święta – dodaje ks. Sałatka.

Widz i konsument

I chyba tu właśnie tkwi nasz problem. Łatwiej jest przecież przyjść do kościoła, wygodnie się rozsiąść i czekać, aż ktoś zacznie się nami zajmować. Zupełnie innego zaangażowania wymaga przygotowanie czytania, zaśpiewanie psalmu czy poniesienie czegoś w darach. Poza tym mimo że mieszkamy na terenie jednej parafii, zwykle niespecjalnie czujemy się wspólnotą. A to sprawia, że wstydzimy się zaangażować bardziej, bo jeszcze ktoś coś pomyśli.

Spójrzmy prawdzie w oczy – bardzo szybko wchodzi się w rolę konsumenta i widza, który przychodzi i wymaga. Tylko co będzie, kiedy proponowane atrakcje już nam spowszednieją? Ruszymy na poszukiwanie nowych? A co, jeśli nikt nam ich nie zapewni? – Powiedzmy sobie jasno: nawet jeśli ludzie czują potrzebę udziwniania Mszy św., to nie wolno tego robić. Nie wolno wprowadzać do Liturgii czegoś, co Liturgią nie jest. I oczywiście, można poprzestać na tym stwierdzeniu, ale sami widzimy, że to nie wystarcza. Niezbędna jest katecheza, również dorosłych. Ludzie powinni wiedzieć, dlaczego jest taki przepis, co za nim stoi, że to nie są tylko jakieś puste zakazy, wymyślone po to, żeby trochę utrudnić życie – tłumaczy ks. Sałatka.

Prawdą jest też, że Liturgia będzie dobrze przeżyta, jeśli wcześniej się do niej przygotujemy. Do tego trzeba wyciszenia, refleksji, czasu. Jeśli ktoś zawsze wpada na Mszę św. z marszu, to nie wypada mu za wiele oczekiwać. Czy czujemy się przemienieni, wychodząc z Liturgii? Kto w ogóle stawia sobie takie pytanie? A Liturgia przecież jest po to, żeby nas przemieniać. Nie my ją, tylko ona nas. Uświadomienie sobie tego może być pierwszym krokiem ku odkryciu prawdziwego piękna Eucharystii. I wreszcie – Liturgia jest darem od samego Boga, Jego zaproszeniem. Jeśli szukamy atrakcyjności we Mszy św., to właśnie tutaj jest ona ukryta.

2019-09-10 12:59

Ocena: +14 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„Świerkopole”, teatr i Msze na wyspie, czyli kolonie księdza Zbigniewa

Niedziela łódzka 31/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

Msza św.

JUSTYNA MIKSA

Kiedy przybyłem na Mszę św., niebo było całe zachmurzone, zaczynał padać deszcz, a w oddali widać było błyskawice. W małej zadaszonej kaplicy na wyspie zebrało się ponad dwadzieścia osób. Trwała Msza św. Ksiądz zaczynał właśnie kazanie: „Znam co najmniej kilka rodzajów wdów: takie co ciągle chodzą ubrane na czarno, takie co ciągle się żalą oraz takie, które dalej zajmują się swoimi codziennymi sprawami. Pamiętam, w jednej wsi było kiedyś tylko ośmioro mieszkańców – siedem wdów i jeden kawaler… osiemdziesięciolatek. Znam też jedną wdowę, która często chodziła na cmentarz i tam... (tu kapłan zrobił przerwę dla wzmocnienia przekazu) poznała swojego drugiego męża, również wdowca. W mojej parafii przez pewien czas przebywał mężczyzna, który chętnie pomagał innym, szczególnie starszym osobom, niektórzy nazywali go „wdowie pogotowie”. Dzisiejszy dzień jest poświęcony również wdowie, wdowie i zakonnicy – św. Brygidzie Szwedzkiej”… Tymi słowami swoje niezwykle życiowe i mądre kazanie zaczął ks. Zbigniew Zgoda. Był 23 lipca 2014 roku.
CZYTAJ DALEJ

Wyjechali do Peru na zawsze

Niedziela Ogólnopolska 48/2025, str. 24-26

[ TEMATY ]

bł. o. Michał Tomaszek

bł o. Zbigniew Strzałkowski

BP KEP

O. prof. Zdzisław J. Kijas

O. prof. Zdzisław J. Kijas

Dziesięć lat temu, 5 grudnia 2015 r., w Chimbote w Peru odbyła się beatyfikacja o. Michała Tomaszka i o. Zbigniewa Strzałkowskiego. O polskich błogosławionych opowiada o. prof. Zdzisław J. Kijas, relator ich procesu beatyfikacyjnego.

Krzysztof Tadej: 9 sierpnia 1991 r. o. Michał Tomaszek i o. Zbigniew Strzałkowski zostali zamordowani w Peru. Jak się Ojciec dowiedział o ich śmierci?
CZYTAJ DALEJ

Papież wysłał na Ukrainę trzy tiry z pomocą humanitarną

2025-12-27 20:03

[ TEMATY ]

pomoc humanitarna

Papież Leon XIV

trzy tiry

na Ukrainę

Adobe Stock

Papież wysłał na Ukrainę pomoc humanitarną

Papież wysłał na Ukrainę pomoc humanitarną

Papież Leon XIV wysłał na Ukrainę trzy tiry z pomocą humanitarną dla ludności. Dary, jak wyjaśnił w sobotę portal Vatican News, dotarły przed Niedzielą Świętej Rodziny. W ciężarówkach zawieziono między innymi 100 tys. porcji pożywnej zupy.

Papieski jałmużnik kardynał Konrad Krajewski powiedział watykańskim mediom, że gest Leona XIV to myśl skierowana ku ukraińskim rodzinom, które tak jak Święta Rodzina z Nazaretu „podążają bolesną drogą wygnania w poszukiwaniu schronienia”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję